Panie i Panowie! Oto Prawdziwa Postać Fikcyjna

Monika Błaszczak
Czas Kultury

Poczekalnia ze słomianymi ławkami. Aktorzy w pończochach na głowach. Casting do roli Geometry w inscenizacji „Zamku” Franza Kafki. Fikcyjna postać zagubiona we wsi pod zamkiem. Taki świat – prezentowany z dystansem powstałym dzięki konwencji teatru w teatrze – prezentowany jest w najnowszym spektaklu Teatru Republika Usta Usta.

Tym razem – w przeciwieństwie do wielu ich wcześniejszych produkcji – spektakl prowadzonej przez Wojtka Wińskiego grupy nie eksplorował nowych przestrzeni, a testował rozmaite formy języka scenicznego. Inscenizacja oparta została na scenariuszu Łukasza Pawłowskiego, inspirowanym prozatorskim tekstem Kafki. W ten sposób już na wstępie przekroczone zostały typowe dla zespołu Republiki sposoby pracy twórczej, jednak w przedstawieniu nadal wyraźnie pojawia się eksperyment i autorska kreacja. Jego tytuł – „Geometria”, z dopiskiem „Casting” – wprowadza specyficzną, deziluzyjną perspektywę. Jako widzowie zostajemy umieszczeni w roli uczestników castingu do rzeczonego spektaklu; nagabuje się nas, a nawet obraża. Tak ujawnia się pierwsze piętro nieoczywistości – publiczność wchodzi w role uczestników castingu do spektaklu „Geometria” w reżyserii Wińskiego, który opowiada o castingu do przedstawienia „Geometria” w reżyserii Barnabasa. Szybko okazuje się, że nikt z nas nie nadaje się do roli Geometry. Jeśli nie pojawi się żaden nowy kandydat, próby zostaną zerwane. Szkatułkową konstrukcję, wykorzystującą klasyczny motyw teatru w teatrze, jeszcze bardziej komplikuje pojawienie się Geometry, który okazuje się… fikcyjną postacią z „Zamku” Kafki. Nie zdaje on sobie sprawy, że ma status wątpliwy ontologiczne – jest przecież jedynie literackim tworem pisarza i jedną z postaci scenariusza Barnabasa (a także Pawłowskiego, ale tu wkraczamy na poziom spoza fikcyjnego świata przedstawienia).

Znaczenia, powiązania i nieporozumienia między nimi mnożą się, a ich piętra – nawarstwiają, chociaż artyści wybrali bardzo wyraziste, proste środki sygnalizujące przechodzenie między poziomami fikcjonalności.

Rewelacyjnie sprawdził się chwyt z zakładaniem na głowę i twarz nylonowych pończoch. Narzucają one aktorom specyficzną formę i są znakiem przemiany uczestników castingu w postaci przedstawienia. Wykonawcy używają imion granych przez siebie bohaterów „Zamku”. W trupie aktorskiej pojawia się zatem Frieda (świetna, jak zawsze, Ewa Kaczmarek ubrana w czerwoną sukienkę w białe groszki); Wójt (Roman Andrzejewski w granatowym stroju błazna z dzwoneczkami); Barnabas (Grzegorz Ciemnoczołowski – mistrz metamorfozy scenicznej, który za sprawą czarnej pończochy na głowie, odpowiedniego przygarbienia i wykrzywienia ciała z pewnego siebie reżysera spektaklu przeobraża się na oczach widzów w zakompleksionego sługę Klamma); Nauczyciel i Urzędnik (Artur Śledzianowski w kostiumie symetrycznie podzielonym tak, że wyobraża obie te profesje), a także dwóch Pomocników Geometry (świetny, niemal cyrkowy duet Mikołaja Podwornego i Przemysława Zbroszczyka, karykaturalnie połączonych zawiązanymi na głowach pończochami). Bardzo ważną rolę w kreacji wszystkich tych bohaterów odgrywają znakomite kostiumy, zaprojektowane przez Idalię Mantas. Akcja rozgrywa się w oberży, we wsi pod zamkiem, co sygnalizuje ciekawa scenografia – wszechobecna słoma i drewniane skrzynie, które mają wiele funkcji: służą za krzesła czy łóżko, ale z nich wyciągane są także najróżniejsze rekwizyty. Za drewnianymi drzwiami kryje się niedostępny świat zamku. To zamknięta przestrzeń, której progu K. nie wolno przekroczyć.

Jako artystyczną inspirację spektaklu dotykającego problemu tożsamości nie można było chyba wybrać lepszego tekstu niż powieść Kafki.

Orientując się w dwoistości postaci, łatwo zrozumieć ich uwikłanie. Wszystko komplikuje się jednak bardziej, kiedy na scenę wkracza Geometra. Marcin Głowiński, odgrywający go w stroju z epoki (tweedowa marynarka), nie przynależy ani do świata aktorów z castingu, ani do grona postaci przedstawienia, czyli aktorów mających świadomość gry. K. jest „najprawdziwszą” fikcyjną postacią. Chce się jak najszybciej dostać do siedziby hrabiego i rozpocząć swoją pracę. Ma przy sobie list podpisany przez samego Klamma, wzywającego go do pracy na zamku. Oczywiście nic nie jest takie proste, jakim mu się wydaje. Niektórzy oczekiwali jego obecności, inni są zdumieni, że się pojawił. Do zamku nie zawsze można się dodzwonić. Urzędnik domaga się dokumentu-zezwolenia na pobyt we wsi i nocleg w gospodzie. Geometra wcześniej pracował już z przydzielonymi mu pomocnikami, a jednak wcale ich nie spotkał. K. kompletnie nie rozumie sytuacji, w której się znalazł. Dopiero kiedy w końcowej scenie Frieda wręcza mu scenariusz, z niedowierzaniem uzmysławia sobie, że robił wszystko to, co było w nim napisane. Jaka jest zatem kondycja fikcyjnej postaci? W jakiej sytuacji jest aktor, który się w nią wciela? Czy to tylko udawanie, kłamstwo, poza? O niskiej, pełnej fałszu i służalczej sytuacji aktora wielokrotnie wspomina postać-aktor grający Nauczyciela. Ten sam, który w końcu – zniesmaczony i oburzony sytuacją, w której się znalazł – wychodzi z castingu.

Wielość potencjalnych odczytań „Zamku” sprawia, że wciąż otwierają się w nim nowe wątki, motywy, klucze postrzegania i rozumienia rzeczywistości przedstawionej. Twórcy przedstawienia znakomicie wykorzystują możliwości, których świadectwem jest już sam tytuł utworu. Zamek (podobnie jak das Schloss z tytułu oryginału) to słowo dwuznaczne; oznacza zarówno budowlę, jak i mechanizm wymagający klucza. Gra słów, która wydaje się oczywista w kontekście losów bohatera, odnosi się także do sytuacji, w jakiej znajduje się czytelnik i widz spektaklu. Do odczytania sensu utworu (o ile jednoznaczna interpretacja w ogóle okaże się możliwa) niezbędny jest klucz. „Zamek” to ostatnia, niedokończona część „Trylogii samotności”, w której skład wchodzą także „Ameryka” i „Proces”. Interpretacje tego utworu Kafki oscylują pomiędzy najprostszymi, niemal dosłownymi (jak krytyka biurokracji), przez religijne, gdzie zamek postrzegany jest jako łaska czy mądrość boża, aż po egzystencjalne, socjologiczne czy psychologiczne. Spektakl Teatru Usta Usta Republika, podobnie jak powieść, mieni się różnorodnymi znaczeniami i niedopowiedzeniami. Utrzymane w onirycznym stylu widowisko pełne jest wieloznaczności, metafor i symboli; wszechobecna jest poetyka nieokreśloności.

Prowadzony przez Wojtka Wińskiego teatr wykorzystuje różnorodne inspiracje. Świetny warsztat aktorski, znakomite kostiumy i użycie wyrazistych znaków teatralnych współtworzą charakterystyczne cechy unikatowego stylu Ust. Mówiąca o ważnych sprawach grupa unika patosu, angażując poetykę absurdu, śmieszności, groteski i ironii. Przeprowadzając publiczność przez labirynt znaczeń, nie proponuje jednej słusznej „prawdy”, tylko wiele jej wersji do wyboru. Bo cóż to znaczy „fikcyjny”, bo cóż znaczy „prawdziwy”?


Wojciech Wiński krąży po kafkowskim „Zamku”

Wojciech Wiński
Gazeta Wyborcza